Na pewno każdy z Was, doświadczył kiedyś klęski, słowa „nigdy”. Ja wybitnie się sparzyłem, nadużywając tego słowa, Dzisiaj, nawet gdy jestem o czymś przekonany, że już „nigdy” nie będzie miało miejsca, zostawiam sobie rezerwę. Staram się nie wypowiadać tego słowa, dla swojego dobra.
Oczywiście, zaraz znajdzie się taki, co podważy to zdanie i powie, że to pusty frazes. Nigdy nie mów nigdy, jak się ma do kogoś, kto stracił nogę? Przecież już nigdy nie odrośnie albo ktoś przewlekle chory? Przecież nigdy już nie będzie zdrowy. Itd…
Zgadzam się, jeśli będziemy zbyt wnikliwi i za wszelką cenę, będziemy chcieli znaleźć drugie dno. Zawsze je znajdziemy, zawsze podważymy czyjeś słowa, zawsze będziemy mieli się czego uczepić i na co narzekać. Tylko po co?
Do tych, co tak myślą, szukają dziury w całym, wszystko widzieli i doświadczyli, nie kieruje swoich wpisów. Te osoby „nigdy” tego nie zrozumieją. No właśnie „nigdy”?
Pominę te rozważania, przede wszystkim piszę o sobie i o swoich doświadczeniach. A że również jestem człowiekiem jak każdy z nas. Wiem, że wiele osób myśli podobnie, myślało albo dopiero będzie myśleć. Wszyscy jesteśmy inni, a jednak tacy sami.
Właśnie do takich osób kieruje swoje wpisy, a do jednej w szczególności…
Tą osobą, jestem JA sam.
Możecie się zastanawiać, po co to robię? Możecie być zażenowani, tym co piszę, może wydawać się to Wam śmieszne, nawet głupie, ale jakie to ma znaczenie, dla mnie?
Żadne, bo ja lubię to robić i sprawia mi to przyjemność. Zmusza do refleksji nad własnym życiem. Co w konsekwencji wpływa na jego poprawę. Opisuje siebie, swoje życie jednocześnie mu się przyglądając.
Są osoby, z którymi znajduję wspólny język, z którymi jest mi po drodze. I dla takich osób, również warto pisać, bo One potrafią docenić i skorzystać z mojego doświadczenia.
A Ty, przyglądasz się swojemu życiu? Czy tylko czytasz, przyglądasz się i słuchasz o życiu innych? Jednym zazdrościsz, a na drugich budujesz swoją wielkość?
Może warto skupić się na sobie, że to właśnie Twoje życie, przelatuje Ci przez palce.
Jakiś czas temu postanowiłem, że nie będę się ograniczał. Jednym i największych ograniczeniem u mnie, było słowo „nigdy”. Wszystko, co trudne zamieniało się w nigdy.
Gdy paliłem marihuanę, byłem przekonany, że już nigdy nie przestanę i co? Pomyliłem się.
Gdy byłem szczupły a wręcz chudy, byłem przekonany, że nigdy nie będę gruby i co? Pomyliłem się.
Piłka nożna moje życie, nigdy nie przestanę oglądać i kibicować i co? Pomyliłem się.
Nie mogę nie wspomnieć o psie, gdzie pies? Pełno kłaków, obowiązek, bałagan nigdy nie będę miał psa i co? Pomyliłem się.
A kot, to już w ogóle nigdy i co? Pomyliłem się.
Przede wszystkim nie miałem być jak ojciec i co? Pomyliłem się.
Jeszcze wiele jest takich przykładów, ale najważniejsze w tym wszystkim, że zrozumiałem „nigdy nie mów nigdy” nie wiesz, co Cię w życiu czeka. A tak prościej, to co jeszcze postanowisz zmienić.
Bo gdy będziesz czekał, na to, co Cię w życiu czeka, to się możesz nie doczekać.
Pamiętam, jak każdy dzień zaczynałem skrętem, gdybym to wtedy akceptował i czekał, co życie przyniesie, to pewnie nadal byłoby dla mnie ważne, kto ma z wagi i dobre. A może przez te lata, byłbym tak poukładany, że dostęp bym miał z pierwszej ręki. Może to ja byłbym pierwszą ręką?
Ciesze się, że się tego nie dowiem, że rzuciłem to gówno tak jak wszystkie kolejne nałogi. Pomijając czy to komuś służy, czy nie. Czy to lubi, czy nie, uzależnienie kieruje życiem. Ja tego miałem dość.
To teraz, jestem wolnym człowiekiem. Mam władzę nad własnym życiem i to ja decyduje o wartościach, którymi się kieruje. Nałogi mi to zawsze uniemożliwiały.
Może jest to brutalne, może wiele osób się z tym nie zgodzi, ale niestety, to ja mam rację. Uzależnienie od czegokolwiek to zniewolenie, tak jest i im prędzej to zostanie zrozumiane, tym lepiej.
Piszę o tym, bo wiele osób zapomina, że można zmienić zdanie, można zmienić myślenie i przede wszystkim można zmienić życie. Skąd to wiem? Bo sam długo o tym nie pamiętałem.
Od dziecka wychowywałem się, można powiedzieć na ulicy, spędzałem oprócz wakacji, każdy wolny czas poza domem. Na ulicy, boiskach, w parkach, na targowiskach (ówczesne galerie handlowe), na domówkach pod nieobecność rodziców.
Wiele wtedy słów i tez wypowiedziałem, Zbudowałem sobie jakiś wizerunek, którego na lata byłem niewolnikiem. Zawsze chętny na wszelakie używki, imprezy, mecze itd. Ale przestało mi to odpowiadać, a tkwiąc w tym po uszy, myślałem, że nigdy, nie uda się tego zmienić.
Jak dobrze, że się myliłem, wyrwałem się z tego swojego znienawidzonego życia.
Nigdy nie mów nigdy.
Jeśli się chce i się cos postanowi, to zawsze można to zrobić, to my o tym decydujemy. Nikt inny.
To, co opisuje, nie tyczy się tylko nałogów, tyczy się wszystkiego. Wszystko można zmienić i zawsze warto to robić. Nawet zmiana na gorsze, jest lepsza niż brak zmiany. Bo udowodnienie sobie, że można, już jest czymś dobrym. A gdy nasza zmiana nie przyniesie pożądanego skutku, łatwiej będzie zmieniać dalej. Aż zamierzony skutek osiągniemy.
Trochę to może być zawiłe, ale warte wypróbowania.
Ja próbuję zmian od tej nieszczęsnej marihuany i nie zawsze były to zmiany na lepsze. Ale gdy raz udowodniłem sobie, że potrafię, to już mi tego nikt nie zabierze.
Jestem żywym przykładem, że można się zmienić a w konsekwencji odmienić swoje życie. Można zmienić nawet poglądy i co? I zyskać lepsze życie. Nie zamykajcie się, w tym, co już jest, zmieniajcie i udowadniajcie sobie, że można.
Ja udowadniam sobie każdego dnia, że bez zmiany zdania, myślenia, czynów nie ma rozwoju. Aby iść naprzód trzeba zmieniać, trzeba uwierzyć, trzeba przyznać się do błędów i próbować je naprawiać. Robienie czegokolwiek jest lepsze, niż narzekanie i przyglądanie się, jak się grzęźnie w bagnie.
Zmieniam wszystko co mogę, a czego nie mogę, akceptuje i czekam, aż będę mógł zmienić.
Kluczem do sukcesu jest równowaga pomiędzy akceptacją tego, co się robi i swojego życia, a jej braku.
Brak akceptacji u mnie jest głównym motorem napędowym zmian. Wszystko, co mi nie służy, nie mogę akceptować i zmieniam. Właśnie dlatego nie piję, nie palę, nie ćpam i nie gram. Życie to jednak nie tylko nałogi, nie akceptuje u siebie nadwagi, braku ruchu, braku szacunku do innych, do swojej rodziny, kraju, nie akceptuje narzekania na swój los, pracę, miejsce zamieszkania, narodowość itd.
Kiedyś narzekałem, obarczałem los za swoje życie. To był błąd, sam jestem odpowiedzialny za to, co dzieje się wokół mnie. Dlatego teraz co mogę zmianiam a czego nie mogę akceptuje lub pracuję, aby zmienić to w przyszłości.
Zadziwia mnie to, co dzieje się w naszym kraju, ludzie się opluwają i nie szanują. Nienawidzą się za poglądy a odpowiednio oddany głos w wyborach definiuje nas jako człowieka. Temat rzeka, nie dla mnie. Chcę tylko zwrócić uwagę, że zbyt duża akceptacja siebie samego prowadzi do takich sytuacji. Ktoś czuję się inteligencją i solą tego kraju, bo według jego zdania oddał głos na według niego odpowiednią osobę.
Dla mnie jest nieistotne na kogo głosowałeś, nie czuję się z tego powodu ani gorszy, ani lepszy.
Warto zrozumieć, że niczego się nie uczysz, jeśli uważasz, że zawsze masz rację i akceptujesz wszystko, co Twoje i tylko to uważasz za słuszne.
Potrzebny balans i równowaga, zrozumienie i szacunek do siebie i do innych. Tego Wam życzę i sobie.
I nigdy nie mów nigdy!
Moja przemiana trwa już 20 miesięcy, chciałbym powiedzieć, że nigdy się nie skończy, ale nie powiem tego, bo tego nie wiem. Tego sobie życzę, nad tym pracuję i będę nadal pracował.
Jednak dzisiaj już wiem co chcę jeszcze zmienić, czego chcę się wyzbyć a co na pewno zostanie na dłużej w moim życiu. I tak na dłużej chcę, aby w moim życiu był sport i obcowanie z przyrodą. A także zdrowe aktywne życie, w tym chce trwać i tak chcę żyć.
Dodam, że jedną z tych rzeczy, których zmienić nie mogę, ale pracuję nad tym, aby zmienić w przyszłości, to jest zamieszkanie w lesie lub blisko lasu. Takie marzenie na przyszłość.
Ale wracając do tego w czym chce trwać, to doszedłem do ściany. Po całym tym czasie z bieganiem i trenowaniem, a także zdrowym odżywianiem przestało mnie to satysfakcjonować. Osiągnąłem juz pewien pułap tego co mogłem zrobić sam. Z kibica z piwem przed tv stałem się aktywnym gościem spędzającym wolny czas na łonie przyrody.
Nie oglądam tv, nie pije, zdrowo się odżywiam, ale, no właśnie jest, ale…
…ale czuję niedosyt, wiem, że mógłbym lepiej i więcej. To już czas, aby iść krok dalej.
Przyznaje się, że nadal cierpię na kompulsywne zachowania, takie jak zajadanie stresu. W momentach stresowych potrafię się zapomnieć i zniweczyć co osiągnąłem. Czas najwyższy zrobić również z tym porządek.
Nie akceptuje tego, pomimo że nie jest to na tyle szkodliwe, aby się tym zamartwiać, nie mam diagnozy choroby, aby to zmienić, nie mam kosmicznej nadwagi, ale czuję taką potrzebę. Jestem krok przed tym, aby to nie był mój wybór a przymus.
A więc jestem u progu kolejnej zmiany, która ma rozświetlić jeszcze bardziej, już jasne moje życie. Zmieniam moje nawyki żywieniowe i zaczynam trenować z pomocą trenera. Zastosuje się do jego rad i zawierzę siebie tak jak na terapii zawierzyłem terapeutom.
Jeśli chcesz coś osiągnąć nie bój się pytać i korzystać z pomocy osób, które już to osiągnęły albo mają na ten temat, większą wiedzę od Ciebie.
Ja tak robię i jak na razie nie żałuję.
A jeśli za jakiś czas, osiągnę to co jest w sferze moich marzeń i pozbędę się przy tym, mojej ostatniej słabości, jaką jest. kompulsywne jedzenie słodyczy to już:
„Nigdy nie powiem nigdy”
A więc zaczynam nowy okres w moim życiu, jestem zmotywowany i podekscytowany. Co ten okres przyniesie? Sam nie wiem, ale będzie to kolejny bagaż doświadczeń, który z całą pewnością zaprocentuje.
Kocham swoje życie, a w szczególności ostatnie 20 miesięcy, ale doceniam, że nie byłoby ich, gdyby nie poprzednie lata i gdybym nie zmienił myślenia.
Nie tkwijcie w czymś co Wam nie odpowiada, w czymś, czego nie akceptujecie i w czymś, co Wam szkodzi. Najważniejszy w każdym działaniu, jest początek. Zacznijcie od zmiany myślenia, to w głowie rodzi się przyszłość.
Cytując klasyka: „Zawsze jest dobry czas, aby zacząć wszystko od nowa”
Trzymajcie za mnie kciuki.
Dobrej niedzieli i kimkolwiek jesteś, życzę Ci radości.
Pisz dalej. Masz do tego smykałkę. Bardzo dobrze się czyta Twoje teksty które trafiają od razu do głowy osoby która weszła na tego bloga a nie weszła tutaj bez przypadku. Nie napisze że jesteś “inspiracją” ale dajesz świadectwo że można inaczej lepiej. 20 miesięcy to szmat czasu ale to bierze się z sumy dni. Hazrad narkotyki picie ipt też nie jest mi obce ja staram się odstawiać wolno każde z uzależnień te najbardziej które mnie omamily to hazard i alkohol odciąłem od razu jak zacząłem myśleć że droga ktora idę wiedzie do piekła. Jeszcze tylko został nikotynizm i jedzenie ale już nad tym pracuje. Jak powiedział klasyk “Nigdy nie mów nigdy” Powodzenia w drodze.
Piszę bo po prostu to lubię. Kiedyś miałem inne upodobania, ale ciesze się, że się zmieniły. Tam gdzie zmierzam, jeszcze daleko. Pewny jestem że kierunek odpowiedni i piękne widoki po drodze. To już wystarczająca nagroda. A więc dobrej drogi… Pzdr.