Dla niektórych z Was pojęcie introwertyk może być nieznane, spokojnie, dla mnie również do niedawna takie było. A jeśli spotkałbym się z tym pojęciem wcześniej, pomyślałbym, że chodzi o jakieś zagadnienie techniczne. Nic z tych rzeczy, spróbuję to nieco przybliżyć na swoim przykładzie.
Od dziecka jestem introwertykiem, trudno w to uwierzyć, ale dowiedziałem się o tym rok temu. Kiedy byłem w ośrodku, a spędziłem tam sześć tygodni, zauważyłem, że najlepiej czuję się w swoim towarzystwie. I nie żebym nie lubił ludzi, tak po prostu. Samotne spacery, słuchanie muzyki, czytanie książek no i pisanie, zajmowały w większości mój wolny czas. W lutym samotnie przeszedłem 253 km po alejkach ośrodka. Już wtedy zastanawiałem się, co jest za mną nie tak? Czy to normalne, że zamiast sobie z kimś pogadać, pooglądać skoki w towarzystwie, wybierałem samotność? A do tego czułem się z tym dobrze.
Wróciłem do rozmyślania nad tym i szukania odpowiedzi po wyjściu z ośrodka. I tak natrafiłem m.in. na dwa typy osobowości introwertyk i jego odwrotność ekstrawertyk. No i bingo introwertyk to ja. Człowiek najlepiej czujący się sam ze sobą, obracający się w bardzo wąskim gronie ludzi. Ciężko nawiązujący nowe znajomości, przez co postrzegany przez innych na tajemniczego, wyniosłego lub mrukowatego ignoranta. Opanowany, spokojny, niezależny marzyciel, któremu ciężko przychodzi zmobilizowanie się do działania. Zdolny do autorefleksji, a także pozyskiwania energii z własnego wnętrza, w którym ciągle szuka spokoju i harmonii.
W taki oto sposób stałem się świadomy, pewnych swoich cech osobowości. Czy w czymś mi to pomogło, skoro 37 lat, nie zdawałem sobie z tego sprawy?
Oczywiście, że tak. Pewne aspekty mojego życia zostały, zrozumiane i zaakceptowane a przez to życie stało się łatwiejsze. Rozmyślając nad swoim dzieciństwem, zrozumiałem, dlaczego potrzebowałem spokoju do nauki, którego nigdy nie było. Dlaczego tak bardzo potrzebowałem taty, którego również nie było. Dlaczego, gdy mama z siostrą miała dobry kontakt, ja samotnie w drugim pokoju oglądałem mecze w tv. Wtedy nie tylko byłem samotny, ale i osamotniony. Nie zdając sobie z tego sprawy, zacząłem się buntować. Nikogo nie słuchałem, nikt nie miał na mnie wpływu, a ja robiłem, co chciałem. Przysporzyłem wielu zmartwień swojej mamie. Przepraszam, jeśli to czytasz.
Tak zaczęły się narkotyki. Zacząłem od marihuany i z introwertyka stałem się ekstrawertykiem. Dusza towarzystwa, wokół mnie sami kumple. Inne zmieniające świadomość środki w późniejszym czasie zrobiły ze mnie porywczego, rzucającego się na ludzi furiata. Nie wspominam tego okresu zbyt dobrze, kosztowało mnie to utratę zdrowia psychicznego. Zaburzyłem osobowość na wiele lat. Nawet do wojska mnie nie wzięli, chociaż wstępnie miałem kat.A zmienioną w późniejszym okresie na kat.D.
Zbawczy dla mnie, okazał się typ osobowości który w środku był od zawsze, o czym zdałem sobie sprawę dopiero teraz. Wtedy to było coś, co dawało sygnały z wewnątrz. Nie czułem się dobrze, tak żyjąc, podejmowałem co rusz jakieś zrywy, ale szybko wracałem do starego życia. Momentem przełomowym było poznanie mojej przyszłej żony, ale o tym innym razem. Wtedy zapragnąłem coś zmienić. I zmieniałem, szukałem, próbowałem, ale nie potrafiłem odzyskać osobowości. W środku czułem pustkę, jednak wiele w tym czasie osiągnąłem. Żyłem jak każdy, czyli normalnie, praca, rodzina, dom, wakacje. Od czasu do czasu piłem alkohol. Ktoś inny na moim miejscu być może byłby zadowolony z tego co osiągnął. Ja czułem niedosyt, czegoś brakowało, dlatego pochłonął mnie w tym czasie hazard. To był ostatni stopień do piekła. Świetnie się maskowałem. Pracowałem, wypełniałem obowiązki rodzinne i grałem. A w środku pustka… Aż wylądowałem w ośrodku leczenia uzależnień.
Tak odzyskałem i poznałem swoja osobowość. Teraz jestem świadomy swoich mocnych stron, a także swoich deficytów. Wiem czego i kiedy mi potrzeba, aby czuć się dobrze. Znajduje na wszystko czas i akceptuje siebie takim, jakim jestem. Umiem pogodzić życie rodzinne z pracą i swoimi potrzebami. Nie zawsze jest kolorowo, ale dzięki temu potrafię docenić, kiedy jest. Nauczyłem się także cieszyć małymi codziennymi rzeczami. Mam marzenia i cele, które realizuje, mam pasję, po prostu mam cudowne życie. Za długo żyłem nie tak, jak od siebie oczekiwałem, ale w końcu Wiem Kim Jestem i Wiem Dokąd Zmierzam.
A czy Ty, Wiesz Kim Jesteś i Dokąd Zmierzasz?
No chłopaku, działo się. Dobrze, że masz to za sobą A zdjęcie świetne I tatuaże
Dziękuję.To fakt, działo się.
Akceptacja siebie. Niby proste a jednak czesto okazuje sie trudne . Trzrba miec w nosie co ludzie o tobie mysla i mowia. Wtedy zyje sie latwiej. Czlowiek, ktory nie akceptuje siebie ciągle dąży do perfekcji , bycia kims innym, goni za czyms, zaklada codziennie ‘maski’ ale nigdy nie osiaga prawdziwego zadowolenia bo nie zyje w zgodzie z soba. Wg mnie introwertykom jest trudniej w zyciu bo czesto spotykaja sie z niezrozumieniem otoczenia ktore chcę ich przerobic na ekstrawertykow . Oczekuje sie od nich innego zachowania i bez akceptacji siebie czesto ulega sie bo nie chce się byc postrzeganym jako dziwak czy odludek.
Zgadzam się, trzeba zaakceptować siebie i swoje potrzeby nie zwracając uwagi na to co myślą inni. Tylko jak ciężko to zrozumieć i wprowadzić w życie.
Cieszę się, że już wiesz kim jesteś… choć Twoja droga była wyboista. Zazdroszczę tego wewnętrznego spokoju, który masz, i który wynika z tekstu. Przede mną jeszcze spora droga choć wiem dokąd zmierzam ale jeszcze nie wiem kim jestem. To takie trudne do odkrycia… i czasochłonne.
To trzymaj się tej drogi a na pewno poznasz siebie.Ja bardzo długo nie wiedziałem dokąd zmierzam i po co. Pozdrawiam
Im więcej człowiek przeżył tym bardziej ponoć docenia życie… Coś w tym jest…
Wyznaczając sobie jakiś cel, realizując go, spełniamy swoje marzenia a co za tym idzie podnosimy swoja wartość…
swoją samoocenę…
Wyznaczaj, realizuj i osiągaj
Trzymam kciuki ✊
Dokładnie.Realizując cele mamy poczucie kontroli nad własnym życiem. Wyznaczam, realizuje i idę dalej. Już nie ma tutaj przypadku. Dziękuje za ✊.Pozdrawiam