Od ostatniego wpisu minęły ponad trzy lata, powód jest prosty, nie było sił, żeby pisać. Tak jak mnie doświadczyły i zmieniły ostanie lata, nie wydarzyło się nigdy wcześniej.
Wracając do pisania po tak długim czasie, może zacznę od początku…
Kiedy szedłem na terapię, chciałem nie tylko poradzić sobie z uzależnieniem, ale zmienić własne życie. Dla mnie abstynencja to był przystanek, a nie cel. I kiedy utrzymywałem abstynencje, od wszystkich używek, nadal się rozwijałem. Poznawałem siebie, korzystałem z przeróżnych warsztatów, kontynuowałem terapię stacjonarną i mocno pracowałem nad swoim rozwojem. Chciałem jak najszybciej odzyskać siebie. I to mi się udało, znów mogłem z satysfakcja patrzeć w lustro. Coś mnie jednak jeszcze uwierało, coś, co się wydarzyło jeszcze przed moją przemianą.
Mianowicie, czułem, że jestem sam, bo kiedy przyznałem się do hazardu w gronie osób, którym ufałem, zostawili mnie. Nigdy nikt mnie nie zapytał co i jak. Przykre, ale to dzięki tamtemu wydarzeniu zrozumiałem, że jeśli sam nie zadbam o siebie, to na nikogo liczyć nie mogę. Rok po terapii powstał blog, miałem potrzebę wyrzucenia tego z siebie, a niestety nie było z kim o tym pogadać. Ludzie, których uważałeś za bliskich, na Twoim upadku zbudowali swoją wyższość. Pamiętam te wszystkie słowa: „...dobrze, że poszedłeś na terapie, potrzebowałeś tego – ja tak nie mam…” każdy w rozmowie próbował mi przekazać, że to ja miałem problem, a nie on, tylko po co? Ja nie pytałem.
Nie było zrozumienia, a wybielanie siebie kosztem mojej osoby. Szkoda, że nie mówili mi tego nigdy wcześniej, a dopiero po terapii, a może tego nie widzieli, bo przecież byłem jednym z nich. Żeby to zrozumieć, trzeba by było się przyznać do błędu, a to przychodzi najtrudniej.
Najgorszy jednak okres, to choroba mojej żony. Wydarzyło się to około półtora roku po mojej terapii. Ja nadal nie byłem stabilny psychicznie i groziło nawrotem. Nie mogłem liczyć na żadne wsparcie ani pomoc. Ale jak ktoś mi wtedy powiedział: „…przecież to Magda jest chora, a nie Ty…“. Bolało… bo mi się świat walił…a na szali praca. I nadal nie było z kim o tym pogadać…
Poradziłem sobie sam, a właściwie poradziliśmy. Ja i moja żona. Dzisiaj jest dzisiaj, dzisiaj mamy siebie, a wszyscy gdzieś się po drodze pogubili.
Nie mam żalu do nikogo, bo żeby komuś coś dać, trzeba samemu to mieć.
W międzyczasie życie odebrało mi możliwość biegania. Kontuzja jednego kolana, artroskopia, kontuzja kostki, a później drugie kolano zabrały mi jedyną fizyczną formę terapii, jaką jeszcze uskuteczniałem. Mogłoby się wydawać, że gorzej być nie może, ale ja tak nie uważam. Entuzjazm mnie nie opuszcza, kiedy w Twoim otoczeniu jest czyste powietrze i trzeźwi ludzie to świat naprawdę wygląda inaczej.
To tak w skrócie, moje życie, nowo obserwujących zachęcam do przeczytania poprzednich wpisów, a tych, co są od początku o jakiś znak, bo to mnie wzmacnia i utwierdza w fakcie, że droga, którą podążam, jest właściwa.
Zwracam się również z prostym przekazem:
Chcesz coś zrobić z własnym życiem, to rób, nigdy nie uzależniaj tego od innych, bo gdy się zmienisz, to się okaże, że i tak Cię z nimi nic nie łączy.
Jak widzicie, lekko nie było i nie jest nadal. Życie łatwe nie jest, ale można je sobie fajnie poukładać, przede wszystkim nie można żyć przeszłością. Nie można obwiniać innych za swoje decyzje i żyć jakąś nienawiścią. Każdy etap mojego życia i ludzie w nim obecni byli tego częścią, dlatego mam szacunek do wszystkich i pamiętam tylko dobre rzeczy. Spotkało mnie w życiu tyle złego, ale oprócz dzieciństwa, na resztę sobie sam zapracowałem, mimo to jestem bardzo szczęśliwy. I nawet jeśli coś nie jest takie, jakie bym chciał, żeby było teraz, to uważam, że w tym momencie inne nie może być. I tak mi się dobrze żyje.
A więc podsumowując:
Wracam do pisania i motywowania. W tym upatruję swoją drogę, w tym ciężkim okresie powtórzyłem szkołę średnią, zdając maturę i dzisiaj już jestem na drugim roku psychologii. Kiedyś pisałem, że nie mam żadnego talentu, dzisiaj już tak nie uważam. Mam talent i to wielki, potrafię rozmawiać z ludźmi, ludźmi, którzy tego potrzebują i którzy chcą rozmawiać.
Ludźmi, którzy chcą coś więcej od życia i dostrzegają, że zasługują na więcej od siebie samych:)
Docelowo chcę zostać psychoterapeutą uzależnień, długa i kosztowna droga przede mną, ale jestem przekonany, że będę w tym dobry.
Nigdy chyba wcześniej o to nie prosiłem, ale udostępniajcie i polecajcie mój profil, moją stronę, abym docierał do takich ludzi, jakim byłem kiedyś ja, bo może właśnie dzisiaj potrzebują to przeczytać. Proszę, udostępniajcie, lajkujcie, komentujcie:)
Obserwujcie, doświadczenie mam, talent mam, a wiedze zdobywam.
WRÓCIŁEM
„Wiem Kim Jestem”