Jest sobotni czerwcowy wieczór, w puszczy zielonka, dzień był pełen wrażeń, a ja siedzę sobie przy ognisku i rozmyślam. Nie pierwszy i nie ostatni taki wieczór, jednak całkiem inny, niż przed laty. Pryzmat, przez który patrze na świat, zupełnie się zmienił. Zaczyna do mnie docierać, że jestem inną osobą, niż ta, którą byłem, że życie moje również jest inne.
Jest takie, jakie chciałem, żeby było, jest lepsze, lepszej jakości.
A pamiętam jak w mojej głowie, były zupełnie inne myśli, od tych które mam teraz, wtedy było to szczytem moich marzeń. A więc jak do tego doszło, jak to osiągnąłem i jak to zrobiłem, że jestem teraz w takim miejscu, swojej mentalnej podróży? Nie jest to ani przypadek, ani szczęście, to samo się nie dzieje, Pracowałem nad tym ciężko, poświeciłem się, ale teraz już wiem, że było warto. Doskonale wiem, jak to zrobiłem.
Był taki moment w moim życiu, a właściwie długi okres, gdzie nałogowo paliłem marihuanę. Paliłem jej bardzo dużo, był to sens mojego życia. Tak zaczynałem dzień i tak go kończyłem, każdy palacz skrętów wie, że najlepiej zajarać przed wszystkim i po wszystkim. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym kiedykolwiek przestać palić. Nawet wtedy, gdy mucha, bo tak ją wtedy nazywałem, przysłoniła mi racjonalne myślenie i pozbawiła mnie jakichkolwiek ambicji, aby w życiu coś osiągnąć.
Wspominam o tym okresie, ponieważ ze wszystkich nałogów, z którymi przyszło mi się zmierzyć, ten był najgorszy. Triumf nad nim jest podwaliną, pod wszystkie kolejne moje zmagania, z nałogami i złymi nawykami. To w wieku dorastania, gdy jeszcze o życiu nic nie wiedziałem, zacząłem palić. Wydawało mi się wtedy, że w niczym mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, że mi to pomaga. Nawet nie wiem, kiedy się to stało, a zawładnęło to moim życiem.
Na dalszy plan zeszła piłka nożna, którą trenowałem, wszystkie pozalekcyjne zajęcia przestały się liczyć, wakacje lub odwiedziny u babci były koszmarem. Bo przecież w głowie tylko jak się urwać, jak to zrobić, aby nic nie musieć i oddać się swojemu jedynemu pożądaniu. Nawet moja dziewczyna, z którą myślałem, że spędzę resztę życia, w rzeczywistości mi przeszkadzała. Liczyło się tylko jedno, skąd i ile.
Tak mnie, ten nałóg pochłonął, że dowód osobisty wyrobiłem, dopiero w wieku 21 lat, nie miałem wcześniej czasu. Co więcej, pamiętam z kim i w której bramie przed urzędem paliłem skręta. Paliłem przed egzaminami do szkoły średniej, przed komisją wojskową, przed egzaminem na prawo jazdy, przed sexem, jedzeniem, przed spaniem, po prostu przed wszystkim i po wszystkim.
I jak można było myśleć, że mi to w życiu nie przeszkadzało?
Przecież to stało się moim życiem, nic innego bez tego, nie miało znaczenia i wartości. Czymże by były wakacje, gdyby pojechać bez marihuany? Pewnie najgorszymi wakacjami ever. Czymże byłby film, gra na konsoli, gra w kosza, gra w piłkę itd. itd. Listę potrzeb otwierała Ona reszta była jakby już mniej ważna. Wszystkie wspomnienia z tamtego czasu kręcą się wokół skrętów.
Ale sielanka nie trwała wiecznie, był to początek moich problemów, w dorosłym już życiu. Tak to szybko minęło, że nie zauważyłem jak z nastolatka, stałem się młodym mężczyzną bez ambicji, marzeń, celów i planów na przyszłość. Coraz bardziej zauważałem, zły wpływ marihuany na mnie, stałem w miejscu. Świat się rozwijał, szedł naprzód a ja w głowie tylko gdzie, od kogo, jakie i za ile?
Nadszedł czas decyzji, przestaje palić i biorę się za siebie. Wracam do sportu, szkoły i nadrabiam stracony czas. I BUM, zderzenie się ze ścianą było bolesne. Uświadomiłem sobie, że to nie żarty, że to nie takie łatwe, że bagatelizowany romans z narkotykami nie jest tak łatwy do zakończenia. Zamiast lepiej, było coraz gorzej, trzeba było się ratować, a ja znów wybrałem złą metodę na osiągnięcie sukcesu. Sięgnąłem po mocniejsze narkotyki.
Na następnych kilka lat wystarczyło.
Ale po kilku kolejnych latach znów byłem w tym samym miejscu. Jednak z gorszą kondycją życiową, Bez szkoły, prawa jazdy, dziewczyny, pieniędzy i pracy. Przez obecność w moim życiu każdego dnia nielegalnych środków i tym, czym się zajmowałem, miałem paranoje. Wszędzie widziałem policję, potrafiłem wstać o 5 rano i czekać, czy to już jest ten dzień, że po mnie przyjdą.
Co mogło być wtedy w mojej głowie? Pisząc to teraz, przypominam sobie, jakie żenujące sytuacje były moją codziennością. Jak zawierzyłem swoje życie substancją psychoaktywnym. Gdzie ja się pojawiałem, co ja robiłem i do czego dążyłem. Z kim ja się zadawałem? Z bandytami, złodziejami ludźmi bez zasad, honoru i dumy. Najgorsze, że byłem jednym z nich, imponowało mi to. Szok, że mogłem tak żyć.
Innego życia nie znałem, ale chciałem poznać. Rzuciłem to wszystko i poszedłem do legalnej pracy. Miotałem się, ciężko mi było, wracałem myślami do starego życia. Nie potrafiłem dostosować się do standardów codziennego życia zwykłego obywatela. Wstawanie rano i podróż tramwajem przez cały Poznań było dla mnie koszmarem. Słuchanie czyiś poleceń, za tak marne grosze, przez tyle godzin również nie utwierdzało mnie w fakcie, że to kiedykolwiek pokocham.
Pojawiła się jednak iskierka nadziei, pierwszy efekt rzucenia palenia. Poznałem pewną dziewczynę i nie myśląc tylko o paleniu, mogłem się nią zainteresować. Myśli o niej pomagały mi wytrwać w prowadzeniu normalnego, zwykłego życia. Nie przeszkadzało mi nawet, że jest zajęta. Przecież na tamtą chwilę, nie miałem nic jej, do zaoferowania. Wystarczało mi jej towarzystwo, chwila rozmowy, wygłupy i dogryzanie sobie. Coś między nami iskrzyło.
Pojawienie się jej, w moim życiu, było moim zbawieniem. Uzmysłowiłem sobie, że gdy wrócę do starego życia, a miałem takie ciągoty, o takiej dziewczynie będę mógł pomarzyć. a te, z którymi do tej pory miałem okazje obcować ciężko nazwać dziewczynami. I wtedy zapadła decyzja, chce żyć jak normalny człowiek. Chce być normalny, nie chce oglądać się za siebie, nie chce skończyć pod płotem, pobity w lesie albo odsiadując wyrok za kradzieże, pobicia lub narkotyki.
W mojej głowie był bałagan, nie potrafiłem tego sam poskładać. Wszystko było mi obce, co chciałem osiągnąć. Bałem się, że zła przeszłość, nie pozwoli mi się z tego bagna wydostać. A więc ogarnąłem co trzeba, skorzystałem z pomocy przyjaciół, którzy umożliwili mi ewakuacje, z tego ogarniającego mnie syfu. Spakowałem się i wyjechałem do Anglii.
Anglia jest to temat, na osobny wpis i na pewno się pojawi, na moim blogu.
Spędziłem w UK prawie 10 lat swojego życia, więc ogromny wpływ, to miało na moją osobę. Ale pokrótce, pobyt w Anglii przede wszystkim nauczył mnie pracować. Co by nie mówić, to tam się okazało, że całkiem dobry ze mnie pracownik. Pracowałem w jednej firmie ponad 9 lat i dopiero wtedy mnie zwolnili, za porozumieniem stron, to chyba dobrze świadczy o mojej pracy. Korzystając z okazji, pozdrawiam wszystkich, których poznałem w UK, zawsze będę Was miło wspominać. Nie mam złych wspomnień.
To było 10 lat wakacji.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że tak sobie siedzę i wspominam jak to półtora roku temu, zacząłem swoje nowe życie. Jak wielką wiarę, miałem w siebie, że tego dokonam i co wtedy sobie myślałem. Ciężko było zerwać z nałogami i złymi nawykami. Przecież to tak jak, wtedy kiedy paliłem to było moje życie, innego nie znałem. Ja chciałem schudnąć, chciałem mieć pasję, chciałem coś zmienić, ale za cokolwiek się brałem to było mi to tak bardzo obce.
Każdy dzień to walka to przepychanki ze swoimi myślami. To trzymanie w ryzach swoich myśli i pokonywanie samego siebie. Nie widać nic na horyzoncie, ta droga wydaje się drogą donikąd. Jest więcej zwątpienia niż satysfakcji. Trzeba się zmuszać, bo stare nawyki wypływają zawsze na wierzch. Aby je zmienić na nowe, musi sporo wody upłynąć.
Początki są trudne, ale cały czas sobie przypominałem, słowa, które kiedyś wypowiedziałem do swojej mamy. Nie pamiętam, jak to dokładnie było, ale pamiętam gdzie i w jakich okolicznościach. Byłem tak zrezygnowany, że powiedziałem, zmienię swoje życie, zrobię co w mojej mocy, aby nie zmarnować swojego życia, ale palić marihuanę będę już zawsze.
Nie mogłem ogarnąć myśli, że uda mi się to rzucić. To było coś niewyobrażalnego i niemożliwego do zrobienia, a jednak zrobiłem to. Nie palę już około 15 lat i nie wyobrażam sobie dzisiaj zapalić. Jakże dwa skrajne odczucia.
To właśnie to doświadczenie i to uczucie utwierdzało mnie w fakcie, że gdy będę się zmuszać każdego dnia, gdy będę trzymać w ryzach mój mózg i moje myśli, to nadejdzie ten dzień, że się to odwróci. To właśnie będzie moja codzienność. Że nie będę musiał się zmuszać, nie będę musiał się pilnować, bo to właśnie będzie moje życie. To którego tak bardzo pragnę, o którym tak marzę i o które tak walczę.
Sam czasami w to nie wierzę, ale ten dzień już nadszedł.
Już nie muszę się zmagać ze swoimi myślami, nie muszę trzymać w ryzach mojego mózgu. Ja już tym żyje, to moje życie, ono już jest, toczy się, tak jak chciałem tak jak marzyłem. Już nie potrzebuje używek, aby dać sobie krótkotrwałe szczęście, stare nawyki odeszły. Ale czy bezpowrotnie? Robię wszystko, aby tak było, jednak pokora to największa wartość, która mi przyświeca. Jestem pewny siebie, ale wiem skąd i dokąd zmierzam. Wiem ile mnie to kosztowało i ile jeszcze przede mną.
A ta dziewczyna, która otworzyła mi oczy, dzięki której podjąłem działania, pomagała mi jeszcze wiele razy. Zawsze mogłem na nią liczyć i zawsze czułem jej wsparcie. Tak samo, jak wtedy, gdy wystarczyło mi, pojawienie się jej w moim życiu, tak samo, teraz gdy jest już moją żoną. Jestem wdzięczny, że we mnie uwierzyła i wierzy po dziś. I choć jesteśmy tak bardzo różni to pasujemy do siebie i spędzamy w swoim towarzystwie najwięcej czasu.
Kocham Cię i dziękuję za to, że jesteś.
Warto próbować i zmieniać swoje życie. Nie jest to łatwe, ale coś, co dzisiaj jest całym Waszym życiem za jakiś czas może być zupełnie nie zrozumiałe i dokładnie na odwrót. Jestem tego doskonałym przykładem. Sam kiedyś nie wierzyłem, że przestanę palić marihuanę a dzisiaj, dzisiaj nie wierzę jak mogłem tak myśleć. Od tego czasu zrobiłem więcej niemożliwych do wykonania rzeczy i jeszcze wiele zrobię.
Każdy mój sukces podnosi moją pewność siebie i poczucie wartości, a to powoduję jeszcze większą siłę, do pokonywania kolejnych wyzwań. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
A więc jeśli chcecie coś zmienić, nie bójcie się, podejmujcie wyzwania. Rzucajcie sobie, co rusz nowe zadania, każde kolejne zrealizowane, będzie się przekładało, na pewność powodzenia kolejnego.
Sam czasami w to nie wierzę, że to wszystko prawda, że to zrobiłem, że dokonałem tego, ale siadam sobie wtedy i pozwalam sobie na chwilę refleksji. I dochodzę do wniosku, że to prawda, że mam to, co chciałem. To nad czym tak pracowałem i do czego tak bardzo dążyłem.
Sobota, późna godzina a ja z czystym sumieniem mogę położyć się spać. Mogę spojrzeć w gwiazdy zagaszając resztki ogniska i z satysfakcją stwierdzić, że to był piękny dzień.
Tego samego Wam życzę. Satysfakcji z siebie i własnego życia.
Pięknej niedzieli i pięknego życia.