Dla tych, którzy się nie orientują, o co chodzi, małe wyjaśnienie, 12 czerwca (piątek) opublikowałem post na moim FB, Wiem Kim Jestem na temat gorszego samopoczucia. Jeśli ktoś, chciałby się zaznajomić, może poszukać pod tym linkiem:
https://www.facebook.com/WiemDokadZmierzam/?modal=admin_todo_tour
Post uzupełniłem tekstem:
„Czasem jest cholernie ciężko wstać i walczyć o kolejne dni…Ale wstaję i walczę o moje marzenia i sny…”
Bardzo się cieszę, gdyż post zachęcił do rozmowy i refleksji, a zamieszczając go, o to mi chodziło. Dostałem kilka wiadomości, pojawiło się kilka komentarzy, czy to bezpośrednio na moim FB, czy na którejś z grup, gdzie post został udostępniony.
Już nie po raz pierwszy wywołałem interakcje z Wami, co w konsekwencji, mnie też zachęciło do głębszej analizy. Począwszy od rozmyślania nad istotą i formą mojego fanpage‘a i bloga, do refleksji nad samym sobą. Właśnie to, skłoniło mnie do odniesienia się, na wyżej wymieniony temat.
Zacząć muszę od tego, po co założyłem bloga i przynależną do niego stronę, na FB. Byłbym kłamcą, gdybym upierał się, że blog powstał tylko i wyłącznie, aby żył sobie swoim życiem. Zależy mi na odbiorcach i odbiorcy są dla mnie tak samo ważni, jak i korzyści, które czerpię z niego sam. Stąd powstał fanpage który sam prowadzę i w ten sposób staram się go promować.
Wszystko, co zamieszczam, jest szczere i obrazuje moje samopoczucie w danej chwili i dniu. Nie kreuje innej rzeczywistości, niż jest w rzeczy samej. W każdej chwili i dniu jest przy mnie rodzina, ale staram się zachować ich prywatność, więc można odnieść wrażenie, że wszystko kręci się wokół jednego. Czyli mnie samego. I jest to dobry odbiór, takie jest moje założenie.
Jeśli ktoś śledzi moje wpisy od początku, to wie, dlaczego piszę i jakie to ma dla mnie znaczenie.
Często na Facebook’u udostępniam pewne hasła, zdania, sentencje motywacyjne, które w danej chwil pasują do mojej sytuacji. Jak zauważyłem, część ludzi zbyt dosłownie podchodzi do pewnych słów, fraz i zdań. Oczywiści, przyznaję rację, że większość tych haseł po głębszym zapoznaniu się, jest banałami. Że na każde hasło, można odpowiedzieć, że wcale tak nie jest, że nie wszyscy, że ja powiedziałbym tak, a ja tak.
I jeśli jest to konkretna uwaga, mająca na celu przekazanie swojej wizji, jest jak najbardziej na miejscu i zawsze na nią odpowiem. Każdy ma prawo do własnego zdania i każdy w danym czasie, jest w innym miejscu życia. Dla jednego hasło trafia np. do mnie, a dla innego w tym momencie to banał, i odwrotnie.
Nawiązując do postu, który przytoczyłem na początku wpisu, poszło o słowo „walka”. Dla jednych jest to negatywne słowo, wywołujące złe emocje a dla innych już nie. Ja należę do tej drugiej grupy osób. Jak wspomniałem już kiedyś, nie jestem terapeutom, psychologiem, psychiatrą ani znawcą głębszego znaczenia słów. Nie można opierać się na moich słowach i brać je głęboko do siebie. Po porady trzeba się udać, do specjalisty.
Bardzo podobały mi się komentarze i wiadomości. I nie w tym rzecz, że mam jakieś pretensje, albo uwagi. Chciałbym, aby tak było zawsze, konkretna uwaga i konkretne spojrzenie innej osoby. Mogliśmy się wymienić swoimi spostrzeżeniami i interpretacją tego wpisu. Naprawdę zrobiło się ciekawie, muszę się podzielić swoimi odczuciami, interpretacją, przekonaniem i myślami, jakie to we mnie wywołało.
A więc walczę, akceptuje czy zmieniam? Zdecydowanie walczę, akceptuje i zmieniam, wszystko zależy, czego to dotyczy. Jak większość z Was wie, długi okres borykałem się z nałogami i dopiero terapia pomogła mi odkryć, tak naprawdę jaki był tego powód. I jeśli chodzi o walkę z uzależnieniami, to jak każdy który wie przez co trzeba przejść, aby sobie z tym poradzić, ja z nałogiem nie walczę. Uznałem bezsilność i wyciągnąłem rękę po pomoc do specjalistów.
Oni dali mi wiedzę, na temat moich demonów i narzędzia, aby trzymać je w ryzach. I tutaj moja bezsilność się kończy a zaczyna się siła i pewność siebie. Być może innym, żyje się lepiej bez wyzwań, dając sobie prawo do wielu deficytów, w obawie przed powrotem do nałogu. Ale nie ja, ja chcę kroczyć swoją drogą, wydeptywać swoje ścieżki, nie patrząc na innych i ich osądy. Wiem Dokąd Zmierzam to hasło które mi przyświeca, i znaczy nic innego jak droga ku samorozwojowi.
Nie ma końca ta droga, sama w sobie jest celem, satysfakcją i radością. Porzucenie nałogów i starego życia jest moim jak dotąd największym osiągnięciem, ale nie mam zamiaru na tym poprzestać. Nie mam zamiaru kolejne 20 lat żyć tym osiągnięciem i każde niepowodzenie tłumaczyć, że mam do tego prawo. Nie mogę wszystkiego akceptować, bo skoro mogę powalczyć o coś lepszego dla siebie to dlaczego tak nie robić ?
Jednak w dniach, kiedy czuję się gorzej, samopoczucie jest gorsze, daje sobie prawo do odpoczynku, nie zarzynam się, aby wykonać założony plan, bo wiem czym to grozi, ale też wiem czym może grozić, zbyt pobłażliwe podejście do swojej osoby. I tu zbliżamy się do najistotniejszej tezy, którą chciałbym wygłosić.
Złoty środek nie istnieje, każdy musi poznać siebie. Specjaliści w tym pomagają, ale też się mylą. Nie można ślepo wierzyć, że coś, co dla mnie jest dobre, również będzie dobre dla Ciebie i odwrotnie. Będąc w ośrodku, słyszałem słowa, że najpierw nałóg a później reszta. Gdybym posłuchał, nadal ważyłbym 115 kg, palił papierosy i żył bez pasji.
Wszystko zależy od nas samych, to my podejmujemy ostateczna decyzje co jest dla nas dobre. I ja ją podjąłem, znam swój potencjał i chcę go wykorzystywać w większym procencie niż kiedyś. Dlaczego nie napisałem, że w 100%, bo to by nie było dobre, nie podołałbym. Też mam chwile słabości, chwile zwątpienia, chwile zmęczenia i wtedy nie walczę, wtedy to akceptuje. I takie prawo sobie dałem w środę i czwartek, to własnie były takie dni.
Po nich nastał piątek, i już wtedy sobie prawa do rozczulania i użalania się nad sobą nie dałem. Nie było racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego miałbym sobie kolejny dzień odpuścić. To po prostu był nawrót, nawrót choroby, nawrót starego życia. I ja znam już siebie. W środę i czwartek czułem, że potrzebuje odpocząć, posiedzieć w domu z rodziną, pooglądać tv. Nie miałem z tego powodu do siebie żalu, wręcz przeciwnie, satysfakcjonowało mnie to. Piątek już taki nie był.
I to był moment, który ja określam jako walka, walka ze sobą, walka ze swoimi słabościami. I nie zastanawiam się, co to słowo za sobą niesie, bo wiem, że dla mnie, to słowo to moja siła.
Szybka refleksja, jak będę się czuł wieczorem i nazajutrz, jeśli zaraz nie wstanę, nie przerwę tego marazmu i nie zacznę działać. To jest dla mnie motywacja, aby walczyć. A więc wstaje, biorę się w garść i już po chwili wiem, że jestem na dobrej drodze, z której zaczynało mnie znosić. Dla mnie walka to impuls do zmiany, to chwila i już wiem, że jestem zwycięzcą.
Oczywiście, można nazwać by to zmianą myślenia, czy zachowania, albo jakoś inaczej, ale ja ten impuls prowadzący do zmiany, nazywam walką. To walka z samym sobą prowadzi do zmiany mojego myślenia, zachowania a w konsekwencji do zmiany samopoczucia. Obecnie jest to dla mnie walka i zdania nie zmienię. Nie będę się zarzekać, że tak będzie zawsze, ale jeśli coś działa, to ja tego zmieniać nie będę.
Mój samorozwój ewoluuje, nadal korzystam z pomocy specjalistów i stosuje się do ich rad, jednak chce ostateczne decyzje, o sobie podejmować sam. Bo sam wiem co jest dla mnie najlepsze. Sam wiem czego unikać a czego nie. W ośrodku zawierzyłem, że jeśli usłyszę, że czarne jest białe to tak jest, ale po wyjściu już tak nie jest. Nie po to dostałem narzędzia i wiedzę o sobie samym, aby tego nie zagłębiać i poszerzać. Aby nie decydować o sobie samym i żyć tylko według zasad i wskazówek, które wymyślili inni.
Zbyt duża akceptacja swoich deficytów mi nie służy. Cały czas pracuje nad balansem pomiędzy akceptacją, zmianami i walką. Potrzebuje wszystkich tych trzech działań w odpowiedniej równowadze, odpowiednim miejscu i czasie. To jest dla mnie znaczące. Nie wierzę ślepo w to co mówią badania, artykuły, specjaliści, wierzę w to co sam doświadczam. Lata mijają i zmieniają się wyniki badań, artykuły a specjaliści co rusz dochodzą do nowych odkryć.
Mam swój umysł i sam o niego dbam, wierze, że jeszcze nie jedno osiągnięcie przede mną. A te dotychczas to dopiero wstęp przed nimi. Tak buduję własny świat, w którym doskonale się odnajduje.
Zdaje sobie sprawę, że jest cienka linia pomiędzy zarozumiałością a pewnością siebie, że pokora w tym wszystkim to klucz do sukcesu. I ja o tym pamiętam, cały czas mam to z tyłu głowy. Ale żeby iść naprzód, trzeba znać swoją wartość i być pewnym siebie. I ja taki teraz jestem. To, że odnajduje balans pomiędzy tymi trzema działaniami to nie przypadek. To moja ciągła praca nad tym.
Każdego dnia motywuje mnie do działania, obraz siebie z przeszłości, pełnego kompleksów, zbyt dużej pokory i uwikłanego co rusz w inny nałóg nieznającego siebie człowieka. Wiem ile włożyłem pracy, w siebie, aby być tu gdzie jestem, nie mam zamiaru tego zaprzepaścić.
Jeśli wrócę do starego życia i do nałogów, nie będzie to oznaczało, że zacząłem walczyć z nałogiem, że dobrałem złe słowa aby opisać swoje odczucia. Albo, że brak mi pokory, będzie to oznaczało, że zaakceptowałem bezczynność, w stosunku do swoich słabości. Że pozwoliłem aby chwila słabości za bardzo się rozgościła w moim umyśle.
Nie ma nic złego w słabościach i deficytach, każdy jakieś ma i próbuje je zmienić, zaakceptować albo z nim walczyć. I moim zdaniem każde działanie jest właściwe, pytanie, kogo i czego dotyczy?
Najważniejsza jest równowaga, gdyż nie wszystko da się zmienić, nie ze wszystkim da się walczyć i nie wszystko jest do zaakceptowania.
Taka tego puenta.
Nadal będę zamieszczać wpisy na FB i różne sentencje, gdyż daje to czasami fajny impuls, aby trochę porozmyślać. Również jestem ciekawy, jak Wam się podoba moje podejście do tematu, macie inne zdanie a może się zgadzacie? No i czy podoba się Wam, taka forma prowadzenia bloga i czy coś to wnosi do waszego życia?
Chętnie usłyszę Wasze opinie czy to w komentarzu, czy na FB lub w wiadomości prywatnej.
P.S.
Jest niedziela godzina 12; 30, gdy kończę pisać, piękna pogoda. Przebywam akurat w otoczeniu przyrody i jestem wdzięczny sobie, że pokonałem swoją słabość w piątek i mogę nadal się cieszyć, swoim dobrym życiem. Zamieszczając tego posta w piątek, chciałem pokazać, że aby wrócić na właściwe tory i żeby były pozytywne myśli i nastawienie trzeba działać, samo to nie przyjdzie.
Gdy pewna część z Was, będzie to czytać, ja będę szukać równowagi nad jeziorem.
Miłej pozytywnej niedzieli.
Hej, Tomku. Bardzo piękna strona i niesamowita droga, którą przeszedłeś. Z tekstu widzę, że lubisz rozmawiać, stawiasz ciekawe pytania. A co by Ci sprawiło najwiekszą radość? Rozmowa? O czym? Co – czujesz – poruszyłoby Twoją duszę?
Serdecznie pozdrawiam – Agnieszka
Dziękuję. A jeśli chodzi o pytania, to są to pytania które sam sobie stawiam i dążenie do odpowiedzi na nie, powoduje że moje życie staje się lepsze i radośniejsze. To sprawia mi radość i to, że życie jest wciąż piękne i nadal się toczy, że nadal mogę się rozwijać i pracować nad nim. A jeśli chodzi o rozmowę, to ja jestem otwarty na konstruktywne rozmowy. Jeszcze raz dziękuję za komentarz i pozdrawiam.